„Ja, Franklin Delano Roosevelt, prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki, ogłaszam, że nasze sytuacja nie przestaje być nadzwyczajna […] wobec czego wprowadzam zakaz przechowywania złotych monet, kruszcu w innych formach i certyfikatów na złoto na obszarze kontynentalnych Stanów Zjednoczonych przez osoby prywatne, spółki, zrzeszenia osób i korporacje…” 5 kwietnia 1933 w USA miało miejsce podpisanie przez prezydenta Franklina D. Roosevelta rozporządzenia wykonawczego nr 6102.
Rozporządzenie zakazywało obywatelom USA gromadzenia złotych monet, złota oraz certyfikatów złota. Wszystkie osoby zostały zobowiązane dostarczyć do dnia 1 maja 1933 do Banku Rezerwy Federalnej, jego oddziału, agencji lub do dowolnego banku będącego członkiem Systemu Rezerwy Federalnej wszystkie posiadane monety złote, złoto bulionowe oraz certyfikaty na złoto. Złoto wymieniano na dolary po kursie 20,67 USD za uncję trojańską.
Historia pokazała że pomimo widma drakońskiej grzywny w wysokości 10 000 USD (200 000 USD w przeliczeniu na wartość obecną) lub kary 10 lat pozbawienia wolności, zaradni i bardziej majętni wywieźli swoje złoto do Szwajcarii, inni najprawdopodobniej skorzystali z łopaty. Mimo to udało się w sześć miesięcy ściągnąć 60% złota znajdującego się w obiegu.
W owym czasie Stany Zjednoczone opierały swój system monetarny na standardzie złota. Złoto było fundamentem amerykańskiej waluty i gospodarki w ogóle; w czasach dekretu Roosevelta wartość dolara była ściśle powiązana ze złotem, po cenie 20,67 USD za uncję. Rząd USA mógł kupować i sprzedać fizyczne złoto po tej cenie. Czyniąc prywatne posiadanie złota nielegalnym, Roosevelt de facto znacjonalizował coś, co do tamtej pory było własnością prywatną, używając kruszcu oddanego bankom do wzmocnienia finansów Waszyngtonu.
W następstwie dekretu 6102 Roosevelt był w stanie zdewaluować dolara w stosunku do złota, podnosząc cenę złota.
To pozwalało mu kontrolować całą krajową podaż i sporą część rynku światowego. Podnosząc cenę do 35 USD za uncję spowodowano większy napływ złota z zagranicy.
Tak więc w pewnym sensie konfiskata złota i podniesienie ceny kruszcu w epoce standardu złota było działaniem podobnym do dzisiejszego luzowania ilościowego pieniądza. Takie działania są polityką obliczoną na walkę z deflacją przez podnoszenie cen aktywów kosztem jednostki monetarnej.
Dzisiaj banki mogą w tym celu po prostu tworzyć konieczne do tego dolary czy funty, w warunkach standardu złota nie było to możliwe. Zamiast tego Roosevelt skonfiskował więc złoto
i zmienił jego cenę, mając na celu podniesienie cen w gospodarce, nawet jeśli nie istniało żadne dodatkowe złoto na pokrycie ilości pieniędzy.
Sytuacja, w jakiej znajdujemy się dzisiaj bardzo się różni od tej, której czoła stawiał Roosevelt w 1933 roku. Złoto nie jest fundamentem światowego systemu monetarnego. Bardzo niewielu ludzi posiada znaczące ilości złota. Ci, którzy je posiadają, posiadają je w formach znacznie bardziej niedostępnych dla rządów. Korzyści uzyskane przez rząd z takiej konfiskaty byłyby więc wielokrotnie mniejsze niż te, które udało się uzyskać Rooseveltowi.
Ale nigdy nie należy mówić nigdy. Dekret Roosevelt z 1933 roku cieszy się do dnia dzisiejszego niezmienną złą sławą wśród inwestorów w złoto. Wielu obawia się, że podobna konfiskata może się wydarzyć ponownie. Rząd mógłby chcieć ponownie zabrać złoto od obywateli, by zaradzić nadzwyczajnej sytuacji ekonomicznej.
Według oficjalnych danych Departament Skarbu posiada 8119 ton złota. Kruszec zdeponowany jest w Forcie Knox, mennicach w Denver i West Point oraz skarbcu nowojorskiej Rezerwy Federalnej. Jego kontrolę ostatnio przeprowadzono w 1953 r., tuż po objęciu urzędu prezydenta przez Dwighta Eisenhowera. Od tamtej pory amerykańskie sztabki nie były ważone, nie badano także ich składu chemicznego. Tym samym nie ma oficjalnych dowodów na to, że w skarbcach nie leży np. złocony wolfram. Obawy są tym większe, że w ubiegłym roku wykryto kilka idealnie podrobionych sztabek, również na terenie USA.
Istnieją podejrzenia, że część z nich mogła trafić na międzynarodowe rynki obrotu szlachetnym metalem i w ten sposób dostać się w ręce innych państw.
Może zajść pilna potrzeba urealnienia zasobów złota w skarbcach.
Amerykański rząd może sprowokować wyprzedaż kruszcu, by skonfiskować go, płacąc poniżej jego wartości.
Może również sztucznie zaniżyć notowania złota, a później ogłosić, że jego przechowywanie jest nielegalne i że musi je odebrać obywatelom.
Konfiskata złota to temat nieco przebrzmiały, lecz warto mieć go na uwadze w obliczu niedawnych wydarzeń doprowadzających na Cyprze do konfiskaty depozytów bankowych. Jak wiadomo historia lubi się powtarzać…
W erze cyfrowego pieniądza i e-bankowości żaden rząd nie będzie miał większych problemów aby dokonać grabieży na własnych obywatelach, bo jak wiadomo, nie ma takiej zbrodni, której nie potrafiłby popełnić liberalny skądinąd rząd, jeśli zabraknie mu pieniędzy.
W Australii część IV prawa bankowego z roku 1959, pozwoliła rządowi na zajęcie złota należącego do prywatnych właścicieli. Konfiskata oczywiście odbywa się zawsze w imię szczytnej idei, np. „w celu ochrony waluty bądź dla zaufania społecznego”.
Złoto to drzazga w oku każdego rządu, nie pozwala bezkarnie drukować pieniędzy. Gdy drukarka działa zbyt często, obywatele zaczynają uciekać do złota.
Warto pamiętać o historii dekretu 6102 z 1933 roku, jest to dziś wyjątkowo istotne ponieważ niedawny przypadek cypryjski ukazuje w sposób bardzo dobitny, że cyfrowego zapisu na koncie bankowym nie zakopiemy tak łatwow ogródku.
Jan Lisiewski