środa, 20 listopada, 2024

– z Camelotu do Cyrku. Wolność Camelotu

       Camelot to nazwa cyklu konkursów dla twórców zajmujących się wykonywaniem biżuterii. Odbyło się sześć edycji tego konkursu połączonego z wystawą w latach 1993- 1998. Było to prywatne przedsięwzięcie krakowskich galerii – Galerii Ofir i Galerii Skarbiec. Obie Galerie zajmowały się sprzedażą biżuterii, a konkursy połączone z wystawą  i towarzyszącym im katalogiem na wysokim poziomie edytorskim były ważnym wydarzeniem dla twórców biżuterii. Konkursy mobilizowały do traktowania udziału w nich bardzo poważnie – nagrodą główną  było tysiąc dolarów. Były to pierwsze lata Wolności i konkursy krakowskie były tej Wolności synonimem. Z dwóch powodów, pierwszy to wolność gospodarcza, dzisiaj może to dziwić , ale w poprzednim ustroju złoto było metalem dewizowym, a srebro reglamentowanym. Drugim powodem była wolność twórcza. Nikt nie narzucał tematu konkursu, nikt nie określał ram w jakich twórca ma się poruszać. „Poprawność polityczna” była znana może nielicznym, a słowo „antybiżuteria” było popularne, ale na ASP w Łodzi. Jednak już w końcowych edycjach Camelota zaimportowano jurora z Łodzi, a wraz z nim pojawiły się plastikowe wytwory posądzane o nielegalne związki z ozdobami choinkowymi. I to była pierwsza, może nie jaskółka czyniąca wiosnę, a bardziej krakanie wrony zwiastujące przedwczesną wiosenną odwilż.

Wolność Szymona

       Po krótkim panowaniu jurora z Łodzi losy Polskiej Biżuterii powierzono Szymonowi. On oczywiście nie ma na imię Szymon, ale nazwałem go tak ze względu na podobieństwo jakie widać między tym co robi, a dziecięcą zabawą w „Szymon mówi”. Polega to na tym, że prowadzący zabawę zwany Szymonem wymyśla co inne dzieci maja robić. Rzuca hasło – dzieci wykonują plecenie, a kto nie wykona, albo jeśli ta interpretacja nie spodoba się Szymonowi to wypada z gry. Szymon mówi: „BUNT!” -wszyscy się wspólnie buntują, mówi „RADOŚĆ” i wszyscy są radośni.  A gdy powie „GRANICE” to wszyscy jak jeden się ograniczają.

       I gdzie tu wolność ? Wolność Szymona oparta jest na wyzwoleniu twórców z więzienia tradycji, kajdan warsztatowego mistrzostwa czy zdjęciu pętli estetyki duszącej nieustannie postępowego twórcę przed każdym konkursem. I za tę „wolność” gotowi są nie widzieć, że są manipulowani.

Wolność wirusowa

       Powinienem raczej napisać „zaraźliwa” i jest kopią wolności Szymona. Kopiuje się wtedy gdy nie ma się pomysłu na własną drogę. Stowarzyszenie zrzeszające twórców biżuterii organizowało od dawna wystawy prac członków zwane bardzo trafnie „Prezentacjami”. Obowiązywała w nich Wolność Camelotu. Jednak od pewnego czasu Prezentacje objęto Dekretem  Wolności Szymona. Uczestnicy muszą zrobić pracę na zadany temat. Niedawno kazano im „ZUŻYĆ SZTUKE” i polecenie zostało wykonane z gorliwością wartą uznania.  A w tym roku zapraszają do „CYRKU”. Myślę, że taka zmiana daje uczestnikom poczucie bezpieczeństwa i może być traktowane jako plemienny rytuał pieczętujący poczucie wspólnoty.

       Mamy zatem na razie dwa rodzaje wolności twórczej, pierwszą nazwałem Wolnością Camelotu , drugą Wolnością Szymona, która tak naprawdę ma tylko pozory wolności, bo za nią kryje się manipulacja. Pierwsza wolność ma korzenie w nurcie artystycznym sztuki XX wieku i wywodzi się w prostej linii z modernizmu. Ceni tradycyjne w sztuce wartości , bez których artyzm nie istnieje. Dba o mistrzowskie wykonanie, przestrzega zasad estetyki, kompozycji i dba o formę dzieła. Można powiedzieć, że ta wolność jest wprost proporcjonalna do talentu i mistrzowskich umiejętności twórcy. Czyli że, konkurs dla twórców biżuterii bez określonego tematu będzie oparty na tradycyjnych wartościach obowiązujących każdą dziedzinę sztuki: estetyka, kompozycja, warsztat, jakość, forma, materiały…

zdj⌐cie 2

Jarosław Westermark, I Nagroda, „Granice”, Galeria Sztuki w Legnicy, 2015

       Natomiast Wolność Szymona wywodzi się z nurtu sztuki XX w. zwanego ideologicznym, a mającym dwie zasadnicze gałęzie: intelektualną i trybalistyczną, czyli plemienną, w której Rytuał gra ważną rolę.  Gałąź intelektualna jest całkowicie pozaartystyczna, eliminuje bezwzględnie estetyczny aspekt sztuki zastępując go intelektualnym konceptem. Gałąź plemienna na miejsce estetyki proponuje rytualne obrzędy i świadomą rezygnację z postępu cywilizacyjnego. To sztuce trybalistycznej zawdzięczamy modę na tatuaże, piercing i motyw czaszki we wszystkich dziedzinach wzornictwa.

       Nie miejsce tu na opisywanie każdego z kierunków, ale jeden, dość istotny trzeba przedstawić, mowa tu o sztuce transgresyjnej, polegającej na szokowym łamaniu norm, naruszaniu tabu o przekraczanie granic wrażliwości. Ten kierunek jest także ulubionym przez media mogące epatować śmiercią, okrucieństwem i pornografią pod płaszczykiem sztuki. Cel tej sztuki jest prosty, a głównie chodzi o obniżenie poziomu wrażliwości u odbiorcy. Przytoczę tu jedno „dzieło” Andresa Serrano – fotografia krucyfiksu zanurzonego w naczyniu z moczem.  Brzmi znajomo? Tak, Gisbert Stach pokazał film pokazujący proces rozpuszczania krzyża w kwasie za co dostał nagrodę główną na XV Przeglądzie Legnickim w 2006 roku, co otworzyło mu drogę do sławy, a nawet był jurorem w zabawach Szymona. W Legnicy nie tylko wyświetlają filmy. Mogliśmy tam ujrzeć wisior z odessanego tłuszczu ludzkiego czy perełki ze spreparowanego mleka matki karmiącej.

       Cel takich działań jest jasny i prosty. Chodzi o obniżenie wymagań odbiorcy, ogłupienie go. Zniszczenie resztek wrażliwości, jeżeli coś z niej zostało czego telewizja, internet i inne media nie zdołały zabić. A skoro odbiorca nie ma wrażliwości, albo nie chce jej mieć wtedy wszystko co mu się pokaże będzie uważał za sztukę. Każda pokazana osoba z etykietką „twórca” będzie z taką osobę brana. Nie trudno się domyślić, że nurt ideologiczny ma na celu likwidację tradycyjnej kultury na której opiera się nasza cywilizacja, a także system wartości scalających przypadkowych ludzi w grupę zwaną społeczeństwem.

Wolność Szymona jest pułapką.

       Pod pozorem łatwości bycia artystą sławnym i nagradzanym kryje się swoisty terror intelektualny. Bo zobaczmy co się stanie jak Szymon powie „kaczka”. Trzeba udawać kaczkę. Ale jak? Można zacząć kwakać, chodzić jak kaczka, próbować włożyć głowę pod podłogę jak kaczka pod wodę, można się zmusić i pofrunąć albo znieść kacze jajo. Jak widać sposobów interpretacji jest wiele. Kto wygra, kogo Szymon sobie upodoba?  No dzisiaj nikogo, bo nikt nie upuścił sobie krwi a Szymon miał w głowie już konkurs „EXCLISIVE”.A na uczestników zabawy pada niepokój, bo eliminacja z zabawy skutkuje wykluczeniem ze wspólnoty twórców awangardowych, z udziału w ceremoniach i rytuałach towarzyszących konkursom.

       Droga, którą wymyślił Szymon znalazła naśladowców. Powoli, ostrożnie i z pewnym ociąganiem wkroczyło na nią Stowarzyszenie zrzeszające wszystkich, którzy mają silny instynkt stadny i nie potrafią go w sobie zwalczyć. Stowarzyszenie organizowało własne imprezy artystyczne zwane bardzo trafnie „Prezentacjami”.   Każdy mógł zrobić co chciał , mieliśmy do czynienia z wolnością Camelotu. Jednak musiało się to komuś nie spodobać i już od pewnego czasu prezentacje utraciły swą naturalnie spontaniczną wolność i dobrowolnie przywdziały jarzmo manipulacji – mają zadany temat. Przyczyną tej zmiany może być to, że poziom prezentowanych prac jest już tak niski lub tak nierówny, że nie ma co liczyć na efekt artystyczny w tradycyjnym rozumieniu sztuki. I aby to ukryć zdecydowano się na kierunek ideologiczny. Upodobnienie „Prezentacji” do Zabaw Szymona może być również deklaracją oficjalnego uznania poprawnego politycznie kierunku w sztuce biżuterii. Przyjęcie nowej religii powoduje także, że każde przedsięwzięcie grupowe może być uznane za akt twórczy, swoistego performance mieszczącego się w kategoriach sztuki trybalistycznej.

zdj⌐cie 3

Bogumiła i Andrzej Adamscy, I Nagroda”Granice”, Galeria Sztuki w Legnicy, 2015

       Uprawianie sztuki ideologicznej jest intratne. Ten kierunek jest wspierany finansowo z budżetu państwa, władza nie szczędzi na nagrody, daje pracę i opiekę. Tak wiem, brzmi to paradoksalnie, ale na tym polega między innymi zasada działania sztuki krytycznej. Sztuka krytykuje obecny system społeczny, rząd i tych najbogatszych w społeczeństwie. A w zamian za to, rząd i establishment płaci artystom krytykującym wprost proporcjonalnie do dosadności tej krytyki. Nie wierzycie ?  Możecie zobaczyć na własne oczy. Zachęta, Centrum Sztuki Współczesnej czy Muzeum Sztuki Nowoczesnej.  Jak to działa ? To bardzo proste, wystarczy powiedzieć twórcom co mają robić, a oni to zrobią. Nie zakazywać, a sugerować. Zakaz powoduje bunt niekontrolowany, a prośba wywołuje też BUNT!, ale kontrolowany, pod specjalnym nadzorem. Zdalnie sterowany i wyreżyserowany. Artysta myśli, że jest wielki i wspaniały bo skrytykował tą paskudną ciemnogrodzką i tradycyjną mentalność mieszczańską, która tamuje rozwój Wolności. Artysta jest z siebie dumny, bo władza go zauważyła i dała pieniądze. A jak nie dała, to nazwisko jest w katalogu i na pewno zostanie zapamiętane.

       A co na to paskudny i wyszydzony mieszczanin? Nic, bo on takie akty buntu ma sobie za nic. Jedyne co zrobi będzie omijał wszystko co będzie miało coś wspólnego z projektantami biżuterii artystycznej. Nic nie kupi. A co zrobi wtedy twórca? O, wtedy to już sam będzie sobie tytuły wystaw wymyślał, żeby tylko władza była łaskawsza i częściej dawała nagrody, bo to będzie jedyne źródło utrzymania artystów rewolucyjnych.

       Na zakończenie chciałbym zestawić ze sobą dwie prace Jarosława Westermarka. Jedna to kula z okresu Wolności Camelotu, dokładnie z Camelotu 1113 (1995 – Nagroda główna), a druga, to tegoroczna praca z legnickich „Granic” z ery  Wolności Szymona, która również została uhonorowana główną nagrodą.

       Pierwsza pracę Jarek zrobił dla siebie. Myślę, ze postawił sobie zadanie zrobienia czegoś wyjątkowego, czegoś, co było wielkim wyzwaniem dla niego samego. Kula jest przykładem dzieła perfekcyjnego, mistrzowskiego wykonania, które wymaga też spokoju twórczego i pewnego rodzaju poczucia bezpieczeństwa, jakie powinien posiadać twórca. Bezpieczeństwo to polega a braku obaw o właściwy odbiór dzieła które tworzy. Chodzi o to, że wie, że to co robi będzie docenione, że Jury jest na tyle kompetentne ze będzie umiało zrozumieć intencje twórcy, docenić mistrzostwo i perfekcję, a na tyle wolne i niezależne by mieć odwagę przyznać nagrodę.

       Druga praca jest inna. Bo jest zrobiona dla Szymona, nie dla siebie. Szymon i jego zadany temat narzucił Jarkowi inne podejście do pracy konkursowej. Priorytetem stała się interpretacja tematu, a forma dzieła, która była i zawsze będzie głównym środkiem wyrazu w sztuce złotniczej i jest najważniejsza, jest przesunięta na drugi plan. Została potraktowana marginalnie, co nie znaczy, że dzieło jest źle wykonane. Jest również perfekcyjne, ale ta perfekcja jest ograniczona do koniecznego minimum. To może być również wynikiem wątpliwości twórcy, bo w składzie Jury były osoby nie mające zielonego pojęcia jakimi kryteriami należy kierować się oceniając sztukę złotniczą. I te obawy okazały się całkiem słuszne – wystarczy spojrzeć na drugą pracę, która otrzymała równorzędną nagrodę.

       Czy istnieje różnica pomiędzy Wolnością Camelotu a Wolnością Szymona? Z punktu widzenia laureata obu konkursów różnicy nie ma, wtedy i teraz zwyciężył. Ale z punktu widzenia sztuki czy kultury jest ogromna, widać to gołym okiem.

       I na tym polega manipulacja Szymona. Pozornie nic się nie zmienia, są konkursy, nagrody, wernisaże. Mamy kratki, karmelowe pierścionki, tampony do niczego. Mamy nawet CYRK. Nie mamy tylko biżuterii. A może powinniśmy przestać się wygłupiać i nazywać to sztuką złotniczą? Parada Wolności.

Ilustracja tytułowa:  Jarosław Westermark, Nagroda główna „Camelot 1113”, Galeria Ofir & Galeria Skarbiec, Kraków, 1995

 

Tomasz Ogrodowski